środa, 16 kwietnia 2014

eliksir



Jest to druga - zaraz po mleku z miodem i czosnkiem - najobrzydliwsza mikstura jaką piłam :D Nie wiem czy cholerstwo pomogło, bo faszerowałam się czym dało ("Hmm przeterminowane tabletki... ale nie mam innych... Eee tam, raz się umiera! YOLO!") i w sumie już jestem zdrowa :) Ale po tej imbirowej kuracji już nigdy w życiu nie tknę Gingersa.

piątek, 11 kwietnia 2014

katarnik




Tak właśnie wyobraziłam sobie dlaczego nos się zapycha, gdy się człowiek kładzie - że w nosie siedzą takie małe katarniki i robią choremu na złość. O ironio, w czasie choroby powinno się jak najwięcej spać. Ciekawe tylko JAK. Tak więc całe noce spędzałam siedząc i smarkając co 5 minut, bo przynajmniej wtedy mogłam jakoś oddychać. Podczas kataru największym szczęściem jest przynajmniej jedna, mała dziurka odetkana :P

wtorek, 8 kwietnia 2014

Pyrkon


Wszyscy pewnie bardzo wyczekiwali tego posta.
Nie chciało mi się starać, dalej walczę z grypą <smarku smarku> ale że i tak zastój mały był, to macie trochę do poczytania.
Następny post będzie o chorowaniu~

Jeśli chodzi o relację to w krótkim streszczeniu:

To był kolejkon-tragedion. Organizatorzy byli kompletnie nieprzygotowani na tak dużą liczbę ludzi. 25 tysięcy chyba ich przerosło. Skutkowało to kolejkami do wszystkiego:  do paneli, do atrakcji, do gier, do bufetów, do stoisk, do sklepów w okolicy, do bramek, do pryszniców, do toalet, do powietrza. Nie było gdzie palca wcisnąć. Najbardziej polecieli z noclegami w szkole, traktując ludzi jak ostatnie bydło. Gdybym wiedziała, że stracę cały piątek na walczeniu o przetrwanie, że stracę tyle nerwów i tyle prelekcji, to bym przyjechała po prostu w sobotę, płacąc tym samym mniej.
Ze wszystkich atrakcji, na które zamierzałam iść, udało mi się dostać na 3-4. Nie było miejsc dla wszystkich ludzi. Może po prostu chodziłam na te bardziej popularne i bardziej oblegane panele, ale nie po to przyjechałam na konwent, by się tylko szwędać po głównym holu. Nie interesuje mnie cykanie sobie fotek z cosplayami, chodzenie z tabliczką FREE HUGS, czy bieganie po sleepach. Przyjechałam dla paneli - by dowiedzieć się ciekawych rzeczy, nauczyć czegoś, poznać lepiej to, co mnie interesuje. Niestety. Zawiodłam się na organizacji i to bardzo. Nic mnie nie urzekło, nic dupy nie urwało. Znajomi będący na Pyrkonie w zeszłym roku mówią, że nie ma porównania. Szkoda, że mój pierwszy raz odbył się w tak zjebanych warunkach.

Dla ciekawskich, którzy lubią czytać i chcą wiedzieć, jak naprawdę było - zapraszam do lektury >>tutaj<<.





Ogólnie wyjazd na Pyrkon uważam za zmarnowanie pieniędzy. Po przeprowadzeniu sondy wśród znajomych upewniłam się, że nie przesadzam. To jeden z najgorszych konwentów, na jakim byliśmy. Jednego jestem pewna - więcej na tym festiwalu nie zagoszczę.
O wiele bardziej wolę małe, kameralne konwenty, gdzie jest miejsca dla wszystkich i tym samym atmosfera również jest lepsza.

Pyrkon oceniam na 3/10.

Tak w ogóle dziwię się, że jest tak mało SZCZERYCH, nie przesłodzonych relacji z Pyrkonu. Tylko jedna z tego co widziałam pisała o negatywach i bardzo mi się spodobała. Jeśli chce ktoś zerknąć to tutaj.


Na koniec troszkę optymizmu.