Żeby nie było - Ja nic do Słupska nie mam :P ale do mew owszem. Jak ja ich nie cierpię. Jeszcze mewę Śmieszkę jakoś zniosę, ale te wielkie bydlaki to bym wybiła. Potrafią nawet żarcie studentom z akademickiego okna zakosić. I mordę drą. Minusy mieszkania nad morzem.
W Koszalinie też bieda musi być bo widziałam jak mewa zjadała gołębia przed ratuszem. Może wszyscy studenci wreszcie się lodówek dorobili i nikt na okno nic nie wystawia :p
OdpowiedzUsuńO lodówke nie trudno, masz sześciopak , masz lodówke :D
OdpowiedzUsuńTo, że mewa srebrzysta zeżre zdechłego gołębia to nic, bo i w naturze też szukają padliny. Najlepsze jest to, że te cholery próbują od pewnego czasu na gołębie też... polować. No ale i jedne i drugie ptaszyska są siebie warte - pojawiają się tam, gdzie nikt ich nie prosił i walą gdzie popadnie :-)
OdpowiedzUsuńSpoooko, w Gdańsku też. To nie musi być bieda. To po prostu zachłanność mew-skurwysynów.
OdpowiedzUsuńJa tam lubię mewy, przyzwyczaiłam się do nich. Poza tym nikt ich nie lubi, więc jestem buntowniczką
OdpowiedzUsuń