niedziela, 9 marca 2014
rajtuzy
Prawda życiowa.
Wpadłam na to, kiedy przez parę godzin byłam dziś w terenie, to cholerstwo mi się zsunęło tak, że krok miałam prawie przy kolanach niczym rasowy skejt i ni huhu nie było jak podciągnąć rajtuz do góry, bo wyglądałoby to dość dziwnie (już pomijając metodę: sukienka w górę --> podciagamy rajtuzy --> sukienka w dół).
Nie wiem jak projektują rajstopy (rajtuzy? rajstopy? to się różni jakoś?) oraz leginsy, ale one ZAWSZE będą się zsuwać. Nawet jeśli na początku pasują, to potem się rozciągną i wtedy tylko szelki by uratowały. Ale cóż, coś za coś. Od dawna nie noszę żadnych spodni, więc męczarnie potajemnego podciągania są nieuniknione.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Rajtuzy to takie wełniane, a rajstopy to te takie cieniutkie .3.
OdpowiedzUsuńJak wygooglujesz to wyskakują takie same :P I tak oba gatunki zjeżdżają xP
UsuńDlatego właśnie wymyślono pończochy :D nawet jeżeli lekko się zsuną to są mniej problematyczne do podciągnięcia publicznie :-)
OdpowiedzUsuńLekko? Potrafią się zsunąć niczym zwykła skarpeta :/ Plus taki, że w pasie nic nie ściska, ale jednak teraz w samych pończochach teraz nie wyjdziesz, bo ci tyłek zamarznie, więc rajtuzy/leginsy tylko :<
UsuńJa nie noszę spódnic i sukienek, to nie mam problemu, ale rozumiem twój ból :/
OdpowiedzUsuńTak właśnie dlatego nie noszę tego cholerstwa :)
OdpowiedzUsuńJak to nie, nie widziałam Cię w niczym innym jak leginsy :P One też są zjeżdżające.
UsuńDlatego polecam zakolanówki :P
OdpowiedzUsuńTa, w zimie byłoby to bardzo na miejscu (:
UsuńZakolanówki to szajs, jak siadam to mi się zawijają tak dziwnie i drażni mnie to jak cholera. Prawie zawsze chodzę w rajstopach czy pończochach. Wystarczy kupować rajstopy z odpowiedniego materiału, przylegającego i odpowiedni rozmiar oczywiście. Zazwyczaj biorę takie z lycrą i nie ma problemu ^^ Za to nienawidzę legginsów. Nie znoszę. To dziadostwo zawsze mi się zsunie.
OdpowiedzUsuńWłaśnie! Nie dodałam tego w opisie, ale oprócz rajstop miałam jeszcze zakolanówki na sobie - to był dopiero koszmar. Bo zsuwające się zakolanówki ciągnęły za sobą rajstopy i było 2x trudniej utrzymać wszystko na poziomie. A zawijają się również, w rulonik jakiś. Więc też jest co chwilę podciąganie ich do góry, z tym że to tak głupio już nie wygląda. A tak ładne są :C
UsuńU mnie z rozmiarem jest problem, bo jestem niska i mam wielką dupę, więc rozmiarowo rajstopy są wtedy dla mnie tak długie, że mogę pod cycki podciągnąć xD
Też jestem niska i też mam wielką dupę :c Powinnyśmy założyć jakieś stowarzyszenie wielkich dup. Zdecydowanie.
UsuńJest nas wielu :D Gdyby nie hejt w internetach to by się założyło fanpejdż na fejsie i zarabiało na kliknięciach... Gdybym mogła zmienić nazwę bloga to bym zrobiła "big-ass.blog.com" :D
UsuńHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA XD
OdpowiedzUsuńdobre, padłam ze śmiechu :D ale oczywiście to prawda :C
Polecam metodę harcerek (przynajmniej niektórych) - na rajstopy zakładają czarne majtki/bokserki/spodenki od stroju kąpielowego/no w każdym razie coś takiego ;) wbrew pozorom jest to opcja bardzo wygodna i - co najważniejsze - żadne rajskie tuzy czy stopy się nie zsuwają ;) Patent sprawdzony - nawet kilka godzin na koncercie w spódnicy (ani cała noc na weselu) nie ruszyły tej "konstrukcji" ;)
OdpowiedzUsuńPrzyznaję! czasami na imprezy próbowałam czegoś takiego :D Spodenki akurat mogą trochę przebijać, zwłaszcza pod miniówą, więc trzeba wybrać delikatne jakieś gacie. Ale patent dobry!
UsuńDajcie spokój. Moja mama z zasady nie nosi spodni (ma tylko jedną parę na mrozy poniżej -30), więc rajstopy to jej codzienność. Jeszcze chyba z PRLu ma taką parę jakby specjalnych majtek zakładanych na rajtuzy. Już jako dziecięcie ochrzciłam to cudo Żelaznymi Majtkami i tak już zostało. o.O
UsuńA tak zupełnie BTW, Isiu, mogłabyś kiedy zrobić taki post na temat swojego stylu ubierania się czy to zbyt intymny pomysł? Zaciekawiłaś mnie tym nienoszeniem spodni.:)
To są tzw Antygwałty :D
UsuńMasz na myśli: Otwieram szafę i "Zapraszam do Narnii!" ? :D Zastanawiałam się kiedyś, czy by nie zrobić czegoś w stylu "What i wore these 31 days", pokazujące isiową rewię mody, ale uznałam, że trochę zajeżdża samozachwytem :P
Błagam, nich zielone końcówki powrócą! Byłaś tak ślicznie popierdolona. Wybacz, ale to żółte pasemko kojarzy mi się jedynie ze zdechłą jajecznicą ;-;
OdpowiedzUsuńHahaha! Przykro mi, ale jestem na etapie szukania pracy i zielonymi włosami nigdzie mnie nie przyjmą :) A ten blond nie jest bez powodu, powstał by nałożyć na niego szalony kolorek :D Tylko jeszcze nie wiem jaki.
Usuń