Moim ulubionym pomieszczeniem w domu jest łazienka.
Tylko tam masz całkowitą prywatność. Zamykasz się w niej i reszta cię nie obchodzi. Domownicy myślą, że srasz, więc masz spokój. Masz tu też zapas papieru do smarkania i wodę, by po wszystkim przepłukać twarz.
Ja na przykład siadam sobie na dywaniku i płaczę. Ryczę, aż się nie uspokoję. Jest to czasem długi proces, rozrywa cię od środka, jakby ktoś zadawał ból. Czasem chcesz poczuć prawdziwy ból, zerkasz ukradkiem na maszynkę do golenia. Dobrze wiesz, że nie przetniesz tej żyły na tyle głęboko, żeby umrzeć. Bo wcale nie jesteś gotowy teraz umierać, po prostu chcesz poczuć ból inny, niż ten w środku. Ale wiesz, co będzie potem. Będzie bolało, będzie dyskomfort podczas wykonywania prostych czynności. Ktoś zauważy bliznę i spojrzy z politowaniem "Chciałaś zwrócić tym na siebie uwagę? By ktoś się nad tobą litował, współczuł, czy co?". Więc czyn ten odpada. Rezygnujesz.
Łzy ciekną dalej. Wiesz, że nie masz z kim o tym porozmawiać. Ile to razy już pisałeś do znajomych? Ile razy trułeś, że nie chce ci się żyć? Oni już tego słuchać nie mogą.
"Ty znowu o tym? Znowu zaczynasz? Weź się do roboty, inni mają większe problemy i żyją, a ty robisz z siebie ofiarę".
Odpowiedzi i złotych rad jest tyle, że możemy zrobić Depresyjne Bingo.
Nie chcesz tego ponownie słuchać. Wiesz, że zamiast ukojenia otrzymasz dawkę rozczarowania, więc do nikogo nie piszesz. Zresztą. Już zaczyna ci brakować osób, którym mógłbyś ponarzekać na swój los. Więc może napiszę na grupie? Na forum? Tam jest dużo obcych ludzi, ktoś musi mi odpisać coś miłego. Już układasz posta w głowie, nagle się zatrzymujesz... bo co napiszesz? Całą historię swojego życia? Kto to przeczyta? Nawet psychiatra nie miał czasu by tego wysłuchać. Sam fragment historii też tego nie odda. I dobrze wiesz co ci odpiszą.
"A leczysz się? Bierzesz leki? Chodzisz na terapię?"
A potem cię zjedzą. "No bez tego przecież ani rusz, to co się dziwisz" ¯\_(ツ)_/¯
Nie chce ci się spowiadać, tłumaczyć, nie taki był zamysł, więc rezygnujesz.
Zastanawiasz się, co Cię do tego stanu doprowadziło. Cofasz się myślami w wydarzeniach. Jakbyś scrollował stare wiadomości. Im głębiej, tym gorzej. Nie chcesz tego czytać. Dobrze wiesz, co jest tam napisane. A wspominanie tego tylko sprawi, że będzie jeszcze gorzej, bo przypomnisz sobie jak zjebałeś, jak zjebany jesteś.
Jesteś sumą swoich złych wyborów.
Jesteś swoim własnym, tragicznym bohaterem. Nikt cię nie uratuje. Twoim wybawcą jest odbicie w lustrze. Myślisz, że to przypadek, że właśnie łazienka?
Jesteś tak zmęczony płakaniem, że nie masz sił kontynuować. I odwodniony. Po odwodnieniu nie będziesz się lepiej czuć. Dlatego ja czasem biorę ze sobą szklankę z ulubionym alkoholem. Na dywaniku mam swoją własną imprezę. Po kilku łykach zastanawiasz się, po co właściwie tu przyszedłeś. Ano właśnie by przebrnąć przez ten rytuał. Smarki spuszczasz w toalecie, zaschnięte na twarzy łzy przemywasz w chłodnej wodzie. Łapiesz szklankę i wychodzisz.
Do następnego, dywaniku.
Wchodzę na mojego bloga, przeklikuję linki do blogów, które mam zapisane tam, czy aby ktoś się nie odezwał, a tu taka niespodziewanka :0 depresja to nie jest łatwy temat, niestety :( przesyłam wirtualny hug żeby Ci może było trochę lżej, Isia <3
OdpowiedzUsuńUps wkleiło się trzy razy wtf D: możesz usunąć
UsuńJuż się bałam, że tu aż 4 komentarze xd szczerze mówiąc nie przemyślałam dodania tego posta i reakcji na niego :"D
UsuńDepresja to nie łatwy temat. Wielu ludzi nie rozumie tej choroby. Wielu stygmatyzuje, nie potrafi rozmawiać i nie potrafi słuchać i pomóc... Wystarczy trochę edukacji trochę obserwować w internecie albo wystarczy, że osoba chce coś zrobić. Osoba która tego nie przeszłą nie jest w stanie często zrozumieć tego jak się czujesz. To smutne ale prawdziwe. Czasami osoba którą znamy od lat wygląda że jest ok a tu dowioadujemy się że choruje na depresje. Czesto tego nie widać. Ja od siebie życzę dużo wytrwałości, zdrowia i odpowiedniej pomocy.
OdpowiedzUsuńKoale to są jednak kurwa okropne zwierzęta. Proporcjonalna wielkość mózgu koali w stosunku do reszty jej ciała jest z jedną z najmniejszych wśród ssaków, dodatkowo ich mózgi są GŁADKIE. Mózg jest pofałdowany jak wiemy po to żeby zwiększyć przestrzeń użytkową dla neuronów.
OdpowiedzUsuńJeśli pokażesz koali liście zerwane z drzewa i położone na płaskiej powierzchni, koala nie uzna ich za jedzenie. Koale są zbyt głupie żeby dostosować swoje nawyki żywieniowe do radzenia sobie z jakimikolwiek zmianami. W pomieszczeniu pełnym jedzenia mogą one dosłownie umrzeć z głodu, ponieważ ich mózgi są tak niezdolne do radzenia sobie ze zmianami, to nie jest raczej cecha zwierzęcia wygrywającego w życie i w walce o przetrwanie.
Skoro już o głupocie i jedzeniu - jednym z możliwych powodów dlaczego ich płaskie mózgi są tak prymitywne jest fakt że liście eukaliptusa nie dość że są trujące (jedyna rzecz którą wpierdalają) to jeszcze praktycznie nie posiadają wartości odżywczych! One zwyczajnie nie pozyskują z nich dość energii by myśleć, przesypiają więcej niż 80% swojego pierdolonego życia. Kiedy nie śpią jedyne co robią to jedzą, srają i czasami wrzeszczą jak małe posrane demony.
Skoro liście eukaliptusa mają tak niską wartość odżywczą kochane misie koala muszą je fermentować w swoich bebechach przez całe dnie. Wśród ssaków proporcja ich układu trawiennego w stosunku do całego ciała jest jedną z największych. Wiele gatunków roślinożernych ssaków jest przystosowane do radzenia sobie z niesprzyjającymi roślinami działającymi na ich zęby, gryzoniom np zęby nigdy nie przestają rosnąć, niektóre zwierzęta mają zęby umieszczone tylko w dolnej szczęce i miażdżą tkankę roślinną na swoich wzmocnionych podniebieniach. Jeszcze inne mają powiększone zęby trzonowe żeby bardziej efektownie mielić sobie roślinki. Koale oczywiście nie są wyjątkiem i kiedy ich zęby zamienią się w pył rozwiązują sytuacje w bardzo prosty sposób - po prostu zdychają z głodu ponieważ są absolutnie beznadziejnymi zwierzętami.
Jako ssaki koale karmią swoje młode oczywiście mlekiem (warto zaznaczyć że wśród ssaków dają najmniej mleka w stosunku do wielkości ciała). Kiedy młode musi przejść z bogatego i pożywnego pokarmu jakim jest mleko na liście eukaliptusa (rośliny która wyraźnie daje znać że nie chce być jedzona) okazuje się że nie jest do tego w ogóle przystosowane, ponieważ nie ma w swoich jelitach flory bakteryjnej niezbędnej do strawienia tego badziewia. Rozwiązanie? Młode zaczyna całkiem dosłownie polegać na dupie swojej matki która musi wysrać trochę mniej strawionego eukaliptusa i później sobie to ze smakiem sączy i dzięki temu może zacząć przystosowywać swój układ trawienny do tej wspaniałej diety.
Oczywiście młode mogło też łyknąć trochę sików, bo jego matka najpewniej nie trzyma odpowiednio moczu. Czemu? Bo prawdopodobnie cierpi na jakąś chorobę weneryczną, podobnie jak reszta tych zwierząt. Na niektórych obszarach zachorowania to jakieś 80% i więcej. Bo widzicie, jedną z aktywności na jakie koale poświęcają swoją cenną energię są gwałty. Mimo iż koale rozmnażają się sezonowo samce albo nie wiedzą albo mają to totalnie w dupie i po prostu gwałcą samice niezależnie od tego czy akurat jest w cyklu.
Jeśli samicy przyjdzie do płaskiego mózgu się bronić, samiec może zachcieć zrzucić ją z drzewa (i spaść razem z nią oczywiście) co prowadzi nas do ostatniej ciekawostki o mózgu tego gatunku idiotów.
Koale mają ponadprzeciętną ilość płynu mózgowo-rdzeniowego w tych paskudnych łbach (maja tam dużo miejsca który zaoszczędziły na neuronach). Czemu mają go więcej? By chronić swoje mózgi przed urazami na wypadek gdyby spadły z zasranego drzewa pełnego toksycznych bezwartościowych liści.
Zwierzę tak zajebiście głupie że ma wbudowany w mózg swój własny mały hełm bezpieczeństwa. Jak ja ich kurwa nienawidzę.
To było cudowne <3
UsuńNie wiem, czy jeszcze tu zaglądasz, ale skoro nie masz jaj się podpisać, to może porozmawiamy? Widzę, że anonimowość dodaje odwagi. Dariusz Gdański
OdpowiedzUsuńPatrzę i nie dowierzam. Myślę: to się dzieje. Isia dokańcza historie brudnego kafelka... A tu gówno, no takie że można wdepnąć obiema nogami i jeszcze porządnie rozsmarować xD trzeba to wypłukać, byle nie stoczyć się do rzeki :P btw tak siedząc w tym kiblu z powtarzającym się wzorem na kafelkach nie idzie nie zwrócić uwagi,nie wywołuje to w tobie chociaż parsniecia? Sam chętnie bym sobie przypomniał dlaczego ja nie widziałem buzi w tym tęczu. Jak widać szewc w dziurawych butach chodzi, sama powinnaś się zmierzyć ze swoją przeszłością i skupić się na przyszłości. Skoro wracasz do koali do dawaj kontynuację nie skończonych historii. No już do roboty
OdpowiedzUsuńDobrze jest zobaczyć znowu nowy wpis na tym blogu :) A to, że nie ma tu samych kwiatków i tęcz chyba bardziej sprawia, że co jakiś czas zaglądałem tu co kilka tygodni.
OdpowiedzUsuńPrzeszłość nie jest łatwym tematem. Wiem jak potrafi rzutować na codzienność, wybory i jak paraliżujące może być strach przed powtórką koszmaru o którym najchętniej człowiek chciałby zapomnieć. Cholernie rozumiem Twoją rezygnację z dzielenia się tym wszystkim. Tym bardziej, że obraz całości tego co nas spotkało jest trudny do opisania. Ciężko sobie nawet chwilami przypomnieć ile drobnych rzeczy składało się czasem na wydarzenie, które potrafiło tak mocno zmienić życie.
Są oczywiście lekarze, są leki, terapie i poradniki. Oddałbym to wszystko za jedną osobę, której mógłbym bezwarunkowo zaufać i wiedzieć, że nigdy mnie nie zawiedzie.
O mój Boże... Wszedłem tu tylko dla zasady, bo sprawdzałem wszystkie linki u Kobiety Ślimaka... Raczej w ramach własnej terapii regresywnej, niż nadziei na nowe treści... A dostałem jedno i drugie.
OdpowiedzUsuńCóż mogę napisać... Nie będę wciskał kitu, że doskonale rozumiem, ale na pewno sam poczułem się rozumiany. To wszystko brzmi bardzo znajomo.
Aktualnie w mojej osobistej terapii nie zostało już fizycznego miejsca, gdzie czułbym się bezpiecznie, ale buduję takie w swojej głowie, czyli tam, gdzie jest najpotrzebniejsze. Ale mozolnie o z bólem.