Tak jak napisał Grzechu Dolniak na swoim fp:
Kiedyś to się chodziło na sylwestra w jakiś domkach na wsi (byle z dala od rodziców), na działki, gdzie było diabelsko zimno i wszyscy się zastanawiali dlaczego sobie to robią, przy ognisku, albo najczęściej - domówka w nieszczęsnym bloku, z kolanami pod brodą wciśnięci na taborecie między ludzi tak, że jak już siądziesz to nie wyjdziesz.
Z biegiem lat zadaję sobie pytanie - na c*uj mi to było? XD
Wszystkie te imprezy łączyło jedno - paniczne, desperackie podejście. "Och nie, nie mam planów na sylwestra! Przecież nie spędzę go w domu, tylko przegrywy siedzą sami". Tak jakby sylwester z Polsatem to było coś złego. Jeśli masz siedzieć z poczuciem winy, że może właśnie omija cię coś fajnego, to oczywiście niedobrze kisić w sobie taki żal. Ale gdy przypomnę sobie ile nadziei było wiązanych z tym wieczorem, a ile adekwatnie wystąpiło rozczarowań to stwierdzam, że nie warto xd Owszem, bywały fajne imprezy, ale większość z nich to było kombinowanie - gdzie, u kogo, z kim, tego zaprosić nie chcę a wypada, ta nie lubi tej, ci się nie zmieszczą, tam już full więc tylko część może przyjść, tych zostawić nie wypada, ci się pokłócili, tu jakaś drama. Na c*huj to komu było xd
Dziś uważam, że należy spędzać czas tak jak się chce. Może spędzę ten wieczór tylko z jedną osobą, może będę grał w grę, albo po prostu hobbystycznie pójdę spać XD I to jest ok, nie ma w tym nic złego.
Rób to co chcesz. To Twój wieczór.
Mam 33 lata, co ja fajerwerków nie widziałam? :"D
Pierwszy raz spędziłem samotnie sylwestra w pustym mieszkaniu.
OdpowiedzUsuńDziwny jest pierwszy raz. Ale dziękuję za słowa mądrości, może faktycznie nie ma w tym nic złego.
Wincyj, wincyj!!!
OdpowiedzUsuń